sobota, 18 października 2014

rozdział szósty: zapłaczę nad miłością do ciebie

       Nadzieja gasła w niej z każdą powoli upływającą minutą. Nie wrócił na noc. Czekała na niego, niecierpliwie spoglądając w stronę drzwi wejściowych, by po chwili dojść do wniosku, że w zasadzie to dobrze, że go nie ma. Czas poważnej rozmowy zbliżał się nieuchronnie, a ona chciała przed tym uciec. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Póki co, jeszcze był jej. Bała się, że go straci. Bała się prawdy, że on już nie jest jej.

***
   Rano zastał ją w kompletnej rozsypce. Na zatrważająco bladej twarzy odznaczały się lekko zsiniałe, zapuchnięte od łez oczy. Zabolał go ten widok. Zadał mu ból, tym większy, że wiedział, że to przez niego.
Przygarnął ją do siebie i zamknął w ramionach, tak jak powinien to robić przez ostatnie miesiące. Zacisnęła palce mocniej na jego plecach i łapała każdy oddech z trudem. Walczyła, z sobą, ze swoją słabością. O każdą chwilę, ich wspólną chwilę. W powietrzu wisiało nieuchronne pytanie, i myślała, że zaraz się nim udławi.
    Delikatnie odsunął się od niej i łagodnym gestem otarł łzy z jej policzków. Świadomość tego, że przez niego będzie zaraz płakać bardziej, zraniła go jeszcze mocniej, aż na moment zabrakło mu tchu.
- Gdzie my? Co się z nami stało?
   Jego szept był jak krzyk, rozpaczliwy krzyk, który nigdy nie chciał przejść przez gardło, a inaczej by udusił.
Gdzie my?
Oni. Tacy szaleni, zakochani, w Koszycach, razem....
Co się z nami stało?
Potem chłód rozłąki i samotności, którą tak ciężko znosić. Szybkie chwile, które spędzali ze sobą, bo na więcej nie mieli czasu... Matura, nerwy i stres, którego nie miał kto ukoić. Wściekłość na samotność, na siebie, na własną bezradność. Bez oparcia...
    Zamknęła oczy. Kalejdoskop wspomnień znów się przypomniał. Dobrych wspomnień, tych z Ondrejem miała najwięcej.
Ale nie mogła się oszukiwać. Rozłąka zmieniła ich, teraz nie umieli się zrozumieć. Przedtem byli oni, razem. Jedność w miłości, a teraz...
- Nie ma już nas, Ondrej. Jesteśmy ty i ja - Norika powiedziała to spokojnie, cicho.
    Zaskoczyła go swoim opanowaniem. Niewiele odsunęła się od niego, z bólem i ulgą naraz. Nie musiała dłużej udawać, tylko jawnie wypowiedziała to, co mieli na myśli w ostatnim czasie. Tak dojrzale, tak delikatnie.
- Dorosłaś... - szepnął, wciąż kurczowo trzymając jej dłoń.
- .... kiedy ciebie nie było - dodała. 
Spuścił głowę, bo znów poczuł wstyd. Nie towarzyszył jej wtedy, kiedy go potrzebowała.
Żałował. Teraz żałował, bo przez te nieobecności stracił swój związek.
      Zostawiła go. Zabrała walizkę ze swoimi rzeczami, popatrzyła na niego ostatni raz.
- Czego mam ci życzyć? - zapytał łamiącym się głosem. Wzruszyła ramionami.
- Powodzenia.
  Uśmiechnął się smutno. Nadal była taka dobra, nawet w takich momentach nie umiała się na niego złościć.
- Uważaj na siebie - powiedział, a ona tylko kiwnęła głową i wyszła.
   Jeszcze przez parę chwil łudziła się, że Ondrej ją zatrzyma. Wystarczyłoby krótkie zostań, a nie wahałaby się ani sekundy. A tak musiała odejść i wrócić do domu. Wizja samotności przerażała ją, ale miała swój honor. Nie mogła wrócić.

     Ulga pomieszała się z pustką. Odetchnął głęboko, tego dnia już bez nieprzyjemnego ciężaru. jeszcze przez chwilę słyszał jej kroki na schodach. 
Był wolny.
Ale chyba nie pragnął takiego wolności, Nie takim kosztem. 
Nie bólem i łzami Noriki.
Teraz nie miał już na to wpływu, musiał iść dalej. Przyszedł czas, by zacząć żyć na nowo.
***
    "Zblazowany anioł" - powiedział o niej kiedyś znajomy kuzyna, kiedy pierwszy raz ja zobaczył. Może i miał trochę racji, bo Jagoda niemal zawsze miała lekko nieobecną, neutralną minę, i często tylko słuchała czyjejś rozmowy, rzadko się odzywając. Tylko bystre, czujne spojrzenie błękitnych oczu ukazywało jakiekolwiek ożywienie w jej osobie.
     Teraz też pewnie mógłby tak o niej powiedzieć. Patrzyła na Warszawę w głębokim zamyśleniu. Aria niepokoiła się coraz bardziej. Jagoda zmieniła się, od kilku tygodni była zupełnie inną osobą niż dotychczas. Pytana o powód nagłej zmiany odpowiadała, że to nic takiego, i że nic się się stało.
   Dobrze by było, gdyby choć ona sama w to wierzyła.
- Jagoda, tak nie może być. Chodź, idziemy na spacer - oznajmiła Ariana. Blondynka powoli przeniosła na nią wzrok.
 - Po co? - zapytała - Czy robi ci różnicę, że opowiem to w domu czy gdziekolwiek indziej?
   Morendo na moment oniemiała, ale zaraz pokręciła głową. Jagoda usiadła na łóżku i podkuliła nogi. Żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Odetchnęła głęboko i powoli rozpoczęła swoją niespójną opowieść.
I powiedziała o wszystkim, od początku, od afery z Celticem, przez mecze eliminacyjne, aż po ostatnie spotkanie Ondreja i Bartka. Uroniła jedną, samotną łzę, po czym uśmiechnęła się z trudem i skwitowała krótkim:
- To wszystko.
     Włoszka ścisnęła jej dłoń. Nie umiała dokładnie wskazać drogi przyjaciółce, ale widziała, jak wielkie wrażenie wywarł na niej Słowak.
- Nie wiem, co ci doradzić, ale on jest ważny dla ciebie, prawda? - Jagoda kiwnęła głową i słabo się uśmiechnęła - Więc walcz. I pamiętaj, że blizny będą przypominać potem, że było coś, o co warto było walczyć. Do samego końca.
___________________________________________________________________
Znowu się nie wyrobiłam. Przepraszam. Mało czasu, a chwilami nie wiem, czy warto....
Dajcie jakoś znać, jak jesteście.
Trzymajcie się.

3 komentarze:

  1. Ja jestem:-) no no się porobiło. Czekam na więcej i pozdrawia
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było mnie na blogerze, ale coś mnie ostatnio skusiło na powrót, bo zostawiłam tutaj opowiadania, które uwielbiałam.
    I jak ja mogłam zostawić tu Ondreja, nie być z nim tutaj, gdy coś mu się sypie, wali, a właściwie rozleciało i nie ma nikogo kto by mógł go pocieszyć, a może to właśnie Jagoda, której naprawdę wystarczyło tak niewiele, tak niewiele irracjonalnego uczucia, które w niej wzbudził. No i przegapiłam na dodatek Żyrkę w poprzednim rozdziale. Mój naj naj naj bromance ekstraklasy, a co tam, nawet on the world.

    OdpowiedzUsuń