Coś nie dawało jej spokoju. Coś ją niewymownie drażniło i nie dawało o sobie zapomnieć. Co?
Spojrzenie.
Dym rac.
To uczucie, mrowienie aż po koniuszki palców.
Nerwy.
Uśmiech.
Taka nadzieja, której czasem jej brakowało. która pozwalała jeszcze walczyć.
Zaśmiała się z politowaniem dla samej siebie. Jakaż była naiwna. Coraz częściej miała na to dowody, ale ostatnio przechodziła samą siebie.
Przecież dla niego była nikim. Nikim specjalnym. Ot, zwykłą nieznajomą dziewczyną, która wieczorem siedziała na tej samej ławce co on. i tylko przypadek sprawił, że w swoim towarzystwie ogrzali się własnym smutnym milczeniem, którego wtedy tak bardzo potrzebowali.
***
Wieczór nadszedł cicho, coraz chłodniej. Oddychała rześkim powietrzem z przyjemnością. dawało jej to trochę słodkiej ulgi. Ale czuła, że musi wyjść, żeby się od tego niepokoju uwolnić. Rzuciła tylko krótkie 'wychodzę' i zamknęła za sobą drzwi. Otuliła się szczelniej szarą bluzą i zbiegła ze schodów.
Warszawa nadal tętniła życiem, choć powoli spokojniała, tak samo jak i Jagoda.
Być może do domu wróciłaby radośniejsza i uspokojona. Być może. I może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby akurat wtedy nie podniosła wzroku.
Ondrej szedł z nią trzymając ją za rękę tak zaskoczony i szczęśliwy, jakim go dawno nie widziała.
Szczęśliwy. Niemal zachłysnęła się powietrzem. Wiedziała, że u boku Dudy jest ktoś jeszcze, ale dopóki jej nie było, tak jakby o tym zapominała. A teraz wyglądali, jakby nie widzieli poza sobą świata. Jakby nie było żadnego z tych spojrzeń. Miała kolejny dowód swojej naiwności.
Przeszła niemalże tuż obok nich, ale Ondrej nawet na nią nie spojrzał. Tak jakby nie istniała.
I zupełnie nieświadomie, choć zawsze ciepło o niej myślał, zadał jej ból, nieznośny ból.
Odeszła stamtąd chwiejnym, choć szybkim krokiem i znów potarła piekące oczy. Tym razem nie mogła tego złożyć na zapalenie spojówek ani na wiatr, tylko na łzy, natrętnie gromadzące się pod powiekami. Odetchnęła głęboko i starała się udawać, że nic się nie stało. Ale zaraz poczuła, jak ktoś na nią wpada i jak natychmiast łapie ją w pasie. Wcale nie chciała podnosić głowy, by nie widział jej załzawionych oczu. Jednak uniósł lekko jej podbródek i mimo tego, że za wszelką cenę próbowała nie patrzeć na niego, to on już wiedział, w jakim jest stanie.
- Gunia, co się stało? - szepnął tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć. Mruknęła coś niezrozumiałego i schowała się w bartkowych ramionach.
To była kolejna z jej dziwnych przyjaźni. Beresia znała już kilka miesięcy i prawie po pierwszym spotkaniu mogła stwierdzić, że ma swojego Anioła Stróża. Bartek zachwycił ją od początku. Miał w sobie mnóstwo wiary i nadziei i kiedykolwiek potrzebowała właśnie kogoś takiego, on zaraz się pojawiał.
Głaskał ją po plecach delikatnie i nie zadawał już więcej pytań. Może po prostu nie chciał znać na nie odpowiedzi.
Odsunęła się gwałtownie i popatrzyła na niego wypłoszonym wzrokiem. Kiedy chciał dotknąć jej dłoni, cofnęła się jeszcze bardziej. Otarła niedbale policzki.
- Udajmy, że nic się nie wydarzyło, dobrze?
Uśmiechnął się.
- Przyjaciółko - powiedział miękko, łagodnie - ale dlaczego?
Spuściła głowę. Milczała przez dłuższy moment, szukając odpowiedzi na jego pytanie.
- Mam kolejnego świadka swojej beznadziejnej naiwności.
Pokręcił głową. Przytulił ją lekko i jak na przykładnego przyjaciela przystało odprowadził pod sam dom.
Lubił ją. Ale też bał się, że czasami zbyt często zamyka się w sobie i swoje wątpliwości chowa dla siebie. Znał ją dłuższy czas, a tak mało o niej wiedział.
___________________________________________________________
No to tak. Dziś trochę krócej. Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam ;)
Być może do domu wróciłaby radośniejsza i uspokojona. Być może. I może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby akurat wtedy nie podniosła wzroku.
Ondrej szedł z nią trzymając ją za rękę tak zaskoczony i szczęśliwy, jakim go dawno nie widziała.
Szczęśliwy. Niemal zachłysnęła się powietrzem. Wiedziała, że u boku Dudy jest ktoś jeszcze, ale dopóki jej nie było, tak jakby o tym zapominała. A teraz wyglądali, jakby nie widzieli poza sobą świata. Jakby nie było żadnego z tych spojrzeń. Miała kolejny dowód swojej naiwności.
Przeszła niemalże tuż obok nich, ale Ondrej nawet na nią nie spojrzał. Tak jakby nie istniała.
I zupełnie nieświadomie, choć zawsze ciepło o niej myślał, zadał jej ból, nieznośny ból.
Odeszła stamtąd chwiejnym, choć szybkim krokiem i znów potarła piekące oczy. Tym razem nie mogła tego złożyć na zapalenie spojówek ani na wiatr, tylko na łzy, natrętnie gromadzące się pod powiekami. Odetchnęła głęboko i starała się udawać, że nic się nie stało. Ale zaraz poczuła, jak ktoś na nią wpada i jak natychmiast łapie ją w pasie. Wcale nie chciała podnosić głowy, by nie widział jej załzawionych oczu. Jednak uniósł lekko jej podbródek i mimo tego, że za wszelką cenę próbowała nie patrzeć na niego, to on już wiedział, w jakim jest stanie.
- Gunia, co się stało? - szepnął tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć. Mruknęła coś niezrozumiałego i schowała się w bartkowych ramionach.
To była kolejna z jej dziwnych przyjaźni. Beresia znała już kilka miesięcy i prawie po pierwszym spotkaniu mogła stwierdzić, że ma swojego Anioła Stróża. Bartek zachwycił ją od początku. Miał w sobie mnóstwo wiary i nadziei i kiedykolwiek potrzebowała właśnie kogoś takiego, on zaraz się pojawiał.
Głaskał ją po plecach delikatnie i nie zadawał już więcej pytań. Może po prostu nie chciał znać na nie odpowiedzi.
Odsunęła się gwałtownie i popatrzyła na niego wypłoszonym wzrokiem. Kiedy chciał dotknąć jej dłoni, cofnęła się jeszcze bardziej. Otarła niedbale policzki.
- Udajmy, że nic się nie wydarzyło, dobrze?
Uśmiechnął się.
- Przyjaciółko - powiedział miękko, łagodnie - ale dlaczego?
Spuściła głowę. Milczała przez dłuższy moment, szukając odpowiedzi na jego pytanie.
- Mam kolejnego świadka swojej beznadziejnej naiwności.
Pokręcił głową. Przytulił ją lekko i jak na przykładnego przyjaciela przystało odprowadził pod sam dom.
Lubił ją. Ale też bał się, że czasami zbyt często zamyka się w sobie i swoje wątpliwości chowa dla siebie. Znał ją dłuższy czas, a tak mało o niej wiedział.
___________________________________________________________
No to tak. Dziś trochę krócej. Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam ;)
Podoba, podoba i czekam na więcej:-)
OdpowiedzUsuń