Ondrej jednak wciąż szukał formy sprzed kilku tygodni i nijak nie mógł się zadowolić małymi postępami, które robił. Nie umiał być pod tym względem cierpliwy, chciał szybko wrócić do dawnej dyspozycji. Nie zagrzał miejsca na ławce tuż po przyjściu i to jeszcze bardziej mu przypominało, gdzie jest i co robi.
Niektórzy zwykli mawiać, że cierpienie uszlachetnia. W takim razie, cała Legia, po spotkaniu z Trabzonsporem wróciła do kraju o wiele szlachetniejsza. Niezwykle cenne 3 punkty przywiezione z Turcji mocno zadziwiły wielu dziennikarzy i ekspertów. Klub z nieporównywalnie większym budżetem niż Legia był bezradny wobec ich wyrachowanej skuteczności.
Powoli. Zmieniał się, czuł to, ale potrzebował nowych wyzwań i bodźców, nie chciał niecierpliwie czekać, ale był świadomy tego, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.
Step by step.
Wraz z upływającym czasem robiło się coraz chłodniej i coraz rzadziej widywał ją na trybunach. Poszukiwał jej wzrokiem będąc na rozgrzewce i wyjątkowo kiedy ją dostrzegał. Ale gdy i ona go widziała, na jej bladej twarzy pojawiał się ciepły uśmiech.
Czasami łapał się na tym, że czekał na jej obecność na meczu, na swojego szczególnego kibica. A w chwili, kiedy okazywało się, że znów jej nie będzie, czuł zawód. Wiedział, że nie powinien, ale on chciał ją po prostu zobaczyć.
***
Obserwowała, jak ze spotkania na spotkanie jego zachowanie na boisku się poprawia. Czarował. Techniką, zwinnością, umiejętnością zdobywania bramek. Kiedy strzelił gola Metalistowi, Jagoda miała podstawy by sądzić, że jej pisk słychać było nie tylko w ich mieszkaniu, ale i u najbliższych sąsiadów.
Czuła tak wielką dumę. Miał dopiero 19 lat, a potrafił przyjąć na siebie ciężar odpowiedzialności.
Starała się o tym nie myśleć, uciekała od tego całą sobą. Z każdym takim meczem jak ten na Ukrainie, cena Dudy rosła. Stawał się świetną inwestycją.
Wiedziała, że gra w dorosłej reprezentacji to jego wielkie marzenie. I jednocześnie była świadoma, że to powołanie przybliża go do odejścia z Legii. Nie chciała dopuszczać do siebie nawet takich myśli. Bała się, że go straci, choć tak naprawdę nigdy go nie miała.
Kiedy się spotkali. dawno nie widziała go tak szczęśliwego. Sama poczuła się przy nim lepiej, bo przez studia nie miała czasu nawet zorientować się, co słychać w piłkarskim świecie. Może to był błąd?
- Jagoda.....
- Słucham.
Przez krótką chwilę panowała cisza.
- Dostałem powołanie do reprezentacji - oznajmił ze szczerą radością, która złamała jej serce.
Cofnęła się o kilka kroków i choć bardzo tego nie chciała, to po jej policzkach potoczyły się łzy. Odwróciła się gwałtownie, by ich nie widział i choć chciała być silna, to ten ogłupiający ból zawodu nie pozwolił przestać jej płakać.
Przez chwilę Ondrej zupełnie nie wiedział, co robić. Zaskoczyła go aż tak niespodziewaną reakcją. Zbliżył się do niej i objął ją ramieniem. Drżała.
- Nie cieszysz się? - zapytał smutno. Jagoda nawet nie patrzyła na niego. Walczyła ze sobą i z powinnością, z własnymi uczuciami.
- Wszystko dobrze, Ondrej. Zasłużyłeś na nie - wyszeptała bezsilnie.
Przytulił ją, bo jemu samemu zrobiło się przykro i pragnął, by przestała płakać. Nie protestowała, poddała mu się całkiem i nawet gdy nie rozumiał nic ze słów, które mówił jej w jego ojczystym języku, ale w jego uścisku znalazła ciepło i bezpieczeństwo, którego szukała.
Bolało ją serce i zraniona dusza, a on to uczynił i on mógł jej pomóc.
On był lekiem na ból. Ból, który sam jej zadał.
Zamknęła oczy. Kołysał ją lekko i znów wracał do równowagi. Nieznacznie uspokoiła się.
- Ondrej - jej łamliwy szept przerwał ciszę - Zostań w Warszawie.
Uśmiechnął się słabo. Nieustannie gładził ja po plecach tak delikatnie, jakby była ze szkła. Być może nie zrozumiał tego, co do niego mówiła, nie wiedziała tego.
Ale sama jego obecność je wystarczała.
Nie powinna, zdawała sobie z tego sprawę. Nie powinna pozwolić mu na to, by zawładnął jej myślami i sercem. Ryzyko cierpienia po jego transferze było duże. Ale nie umiała się temu przeciwstawić. Wręcz przeciwnie - czuła się z tym całkiem dobrze. Za choć kilka chwil beztroskiego szczęścia gotowa była potem cierpieć. Gdzieś w sercu tliła się nadzieja, że pozostanie w Stolicy.
Tak bardzo, bardzo chciała w to wierzyć.
__________________________________________________________
Krótko, wiem. Napisałam go zadziwiająco łatwo.
Wszystkich zainteresowanych zapraszam tutaj:
Wracam do skoków.
Trzymajcie się :)
Na myśl przychodzi mi jedno słowo : ZACHWYCAJĄCY :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawia
N.
O Jezus Maria, wszystko mi się skasowało, dkjfadsgbjfgasjkg dys. Ale spróbuję jeszcze raz, no może nie uda mi się skopiować opinii 1:1, ale STARAŁAM SIĘ, tak dla potomności.
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział byłam na granicy płaczu, a to twoja zasługa, bo te opisy są tak cudowne, że po prostu brak słów! Z jednej strony piękne, ale z drugiej strony takie dosyć bolesne...
I nie będę się za bardzo rozpisywała, bo jeszcze Twoje inne blogi potrzebują mojej uwagi i słowotoku, także...
Żartowałam, nie mogę przestać!
Przytulanie przez Ondreja > wszystko inne. Boże, tak bardzo tego chcę, i tak bardzo zazdroszczę! Jednak żeby dostać tego typu nagrodę musiała też się trochę nacierpieć, ugh.
Wyobrażałam sobie Dudkę, gdy jej tak szukał na trybunach. To było takie urocze, ale w mojej pamięci wyrył się szczególnie moment gdy jej nie znajdował i jego mina. Jagoda, nie rób mu tego!!
I te Twoje zakończenia są wręcz szałowe, kocham je tak bardzo mocno!
Kocham także ten blog, inne Twoje blogi, samą autorkę tych blogów i bohaterów.
Pozdrawiam 😘
Jagoda przyzwyczaja się do Ondreja co raz bardziej i mocniej. Może nawet wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi. Sam Duda wydaje się wzrastać przy niej, nawet dzięki niej. Ból chwilowego rozstania ją rozrywa, a co dopiero Jego całkowite zniknięcie? Lada chwila na stole będą leżeć wielkie pieniądze i co wtedy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i uwielbiam <3